KOBIETY Z ŁODZI

W kinie przetrwały uprzedzenia i dyskryminacje, których świat powinien się dawno wyzbyć. Widać je na przykładzie mniejszości rasowych i kobiet. Najczęściej bohaterami filmów byli biali mężczyźni. Jeśli pojawiała się kobieta – to często w kuchni lub sypialni. #metoo i selektywna polityka przyznawania nagród dowodzą, że problem leży także w przemyśle filmowym.

Barbra Streisand, wręczając w 2010 roku Oscara za najlepszą reżyserię Kathryn Bigelow – pierwszej kobiecie, która zwyciężyła w tej kategorii (a była to 82. ceremonia), powiedziała Well, the time has come. I wiatr zmian przynosi efekty. Również w Polsce. Zmiany widoczne są już na początku drogi każdego filmowca, czyli w szkolnictwie. Rok 2017 to rok eksplozji talentu dwóch absolwentek Szkoły Filmowej w Łodzi – Jagody Szelc i Marty Prus.

Debiut fabularny tej pierwszej – Wieża. Jasny dzień wyprodukowany przez działające przy Filmówce Studio Filmowe Indeks – był jednym z objawień Festiwalu w Gdyni. Film przyrównano do Lyncha i von Triera, a Jagoda Szelc odebrała nagrodę za najlepszy debiut, scenariusz oraz odkrycie festiwalu. Poza tym otrzymała jeszcze Paszport „Polityki” – jedną z najbardziej komentowanych nagród kulturalnych w Polsce.

Marta Prus mówi, że szkołę w Łodzi wybrała ze względu na jej renomę i prestiż. W trakcie studiów była ciekawie zapowiadającą się artystką, uczestniczyła w organizowanych przez Szkołę nadprogramowych zajęciach, interesowały ją problemy wykluczenia, powrotu do życia w normalności, adaptacji do społeczeństwa. Reżyserka wspomina, że Szkoła dała jej wiarę, że może robić filmy, ale też umożliwiła ich realizację i pozwoliła na rozwój własnej drogi artystycznej. Podkreśla też, że w każdej chwili można liczyć na pomoc ze strony wykładowców. Za etiudy Ciepło – zimno, Mów do mnie, Osiemnastka, Vakha i Magomed otrzymała około 30 nagród i wyróżnień. Nie dziwi więc, że jej pełnometrażowy debiut dokumentalny Over the limit wyprodukowany przez Telemark Sp. z o. o. został dobrze odebrany podczas 30. Festiwalu IDFA. Wieloletnia produkcja wymagała niezwykłej determinacji, zdobycia pozwoleń i zaufania bohaterów z zamkniętego, ekskluzywnego środowiska. Film opowiada o uprawiającej gimnastykę artystyczną Margericie Mamun, zdobywczyni olimpijskiego złota w Rio 2016, portretując tym samym świat rosyjskiej gimnastyki sportowej i pokazując uniwersalną prawdę, że w drodze do doskonałości trzeba pokonać nie tylko rywali, ale i własne ograniczenia. Docenili to dziennikarze „Variety”, którzy umieścili Martę Prus na liście 10 Europeans to Watch 2018. Dziś Marta Prus kontynuuje studia doktoranckie.

Marcin Malatyński, Pełnomocnik Rektora, mówi, że w Szkole nie ma kursów feministyczno-genderowych: Hołdujemy wolności artystycznej, każdy student sam decyduje, o czym i w jaki sposób chce opowiadać. Myślę, że Szkoła daje to samo kobietom, co mężczyznom, czyli przede wszystkim dobrą edukację filmową i możliwość rozwoju artystycznego i własnej osobowości. Rok, w którym studia rozpoczęła Marta Prus był przełomem, bowiem na reżyserię zakwalifikowały się 4 kobiety, co stanowiło połowę miejsc na kierunku dostępnych dla obywateli polskich (wcześniej przeważali mężczyźni). Dziś w Szkole uczy się łącznie 470 kobiet i 391 mężczyzn. Daje to nadzieję na upadek mitu, że kobieta nie jest tak silna emocjonalnie jak mężczyzna, by realizować filmy i wygrywać festiwale. I być może wkrótce o Filmówce nie będzie mówiło się „szkoła Wajdy i Polańskiego”, a „szkoła Wajdy, Polańskiego, Szumowskiej, Szelc i Prus”. Bo przecież 10. Muza, tak jak pozostałe dziewięć – jest kobietą.

 

Konrad Tambor