O JEZU - RECENZJA ANIMACJI BETINY BOŻEK
Gdy każdy dzień wygląda tak samo, wszystko wydaje się być bez sensu, a na poprawę sytuacji nie widać nadziei, pozostaje tylko usiąść przy barze i westchnąć - o Jezu...
Animacja Betiny Bożek to korowód ludzi, którym czas upływa na wykonywaniu niewiele znaczących czynności. Wieczory mijają na nieudanych randkach, godziny uciekają przed komputerem, a minuty giną bezpowrotnie. Marzą o dobrej pracy, tęsknią za miłością, czekają na coś niezwykłego. Czy biznesmen głaskający psa przypominającego szczura albo kobieta nieustannie wpatrująca się zdjęcia swojego byłego kochanka znajdą wreszcie coś, co nada sens ich życiu?
Styl animacji „O Jezu” przypomina kreślenie szkiców w notatniku, postaci rysowane długopisem i flamastrami wyglądają jak stworzone z nudów, od niechcenia. Rysunki celowo sprawiają wrażenie niedokończonych, niedopracowanych – wizerunek bohaterów wydaje się być tak nieistotny jak i ich historie. Pojawiają się jak dym z papierosa wypuszczany przy barze: zmieniają kształty, przenikają się nawzajem, rozpływają.
Betina Bożek jednak z tej masy ludzi bez wyrazu wybiera kilka postaci, które stają się pierwszoplanowe. Portretuje ich z dużym poczuciem humoru, budując kontrast między ich kolorowym, zabawnym wyglądem, a smutnym życiem jakie prowadzą. Słodko-gorzkie sytuacje, w których przedstawieni są ci bohaterowie, z jednej strony bawią widza, a z drugiej strony każą mu im współczuć. Bawi też tło, na którym prezentowani są bohaterowie – tapety z powtarzających się pękniętych serc, kobiecych piersi czy szczuro-psa podkreślają powtarzalność losów bohaterów.
Jedynym wygranym w animacji wydaje się barman, który przypomina bardziej przebiegłego diabła niż nieudacznika. To jednak on przecież spędza każdy wieczór patrząc na te same twarze. O Jezu…
Dagmara Marcinek