Z ASP NA FESTIWALE – ROZMOWA Z ROBERTEM SOWĄ

Podczas 55. Krakowskiego Festiwalu Filmowego mieliśmy okazję porozmawiać z Robertem Sową, który od prawie trzech lat prowadzi Pracownię Filmu Animowanego krakowskiej Akademii Szuk Pięknych.

PA: Filmy animowane studentów Pracowni Filmu Animowanego krakowskiej ASP właściwie co roku goszczą w programie Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Od kilku lat zauważam też dużą aktywność studentów podczas wydarzeń organizowanych w ramach Industry Zone kierowanych do przedstawicieli branży. Czy ta obecność ASP wypływa z chęci nawiązania mocniejszej współpracy z festiwalem, który jest na miejscu, czy jest to część szerszej strategii? 

RS: Myślę, że jedno i drugie. Cieszymy się, że w  tym roku dwa filmy studenckie są pokazywane w konkursach festiwalu – "Gdzie się podziały duchy" Łukasza Biernata bierze udział w konkursie polskim, a "Udomowienie" Sylwii Gaweł dodatkowo trafiło do konkursu międzynarodowego. To konkurs – jeśli chodzi o Animated in Poland jest to oczywiście cześć pewnej strategii, by wyprowadzać studentów poza uczelnię na etapie przygotowania, pracy nad projektem, kontaktować ich z producentami. Obecnie sytuacja powoduje, że trzeba dość szybko i dynamicznie wchodzić na rynek. Animated in Poland  jest takim wydarzeniem, które umożliwia prezentację, daje możliwość poznania odpowiednich ludzi i zainteresowania ich swoimi projektami. 

W środowisku panuje przekonanie, że program polskich uczelni artystycznych w niewystarczającym stopniu przygotowuje młodych ludzi do pracy w branży. Wielu producentów mówi, że uczelnie kształcą artystów, którym po ukończeniu studiów trudno jest odnaleźć swoje miejsce w strukturze studia. 

Będę zawsze stał na stanowisku, że rolą uczelni jest wspieranie, kształcenie i pomoc studentom, którzy mają ciekawą osobowość artystyczną. Oczywiście ważne jest też to, żeby student miał wiedzę i umiejętności do pracy w zawodzie. Jednak uczelnia artystyczna w pierwszej kolejności kształci i promuje kogoś, kto ma coś ciekawego do powiedzenia. Cała czołówka autorów polskiej animacji to są absolwenci szkół artystycznych. Zdobywają nagrody i kreują współczesne kino animowane. To jest cel. 

A nie masz wrażenia, że w programie brakuje przedmiotów, które ułatwiłyby absolwentom znalezienie drugi do rynku czy sądzisz że role uczelni i producenta, powinny być zdecydowanie rozgraniczone?

Celowo oddzielam tutaj te dwie role, żebyśmy zdali sobie sprawę z tego, że nie jest trudno przygotować w stosunkowo krótkim czasie sprawnych realizacyjnie "żołnierzy" do pracy w produkcji. Rzeczą trudną jest natomiast, by na przestrzeni kilku lat pomóc wykształcić w kimś osobowość artystyczną, kogoś kto świadomie działa, ma swój własny język i wie co chce powiedzieć. W czasie studiów studenci poznają różne techniki, realizują serie ćwiczeń, etiud, ćwiczeń warsztatowych, umiejętności pracy w zespole, itd. mają też zadanie przygotowania pakietu produkcyjnego i wbrew temu co się mówi, uważam, że absolwenci są dobrze przygotowani do zawodu. Takie spotkania jak dziś pokazują, że bardzo dobrze sobie radzą. W ubiegłym roku dwa nasze filmy prezentowane były w ramach Animated in Poland, a dziś pokazywane są na festiwalu. To najlepszy komentarz na temat ich przygotowania. 

Pozostając w temacie dzisiejszych wydarzeń, za nami poranna giełda projektów studenckich. Czy studenci są zainteresowani, by uczestniczyć w tego typu wydarzeniach, czy raczej panuje wśród nich przekonanie, że są to sprawy, które mogą poczekać, na które jeszcze mają czas. 

Jest duże zaineresowanie, a jednocześnie strach i obawa. I to jest właśnie temat do przepracowania. Uczelnia w jakiś sposób chroni studenta, wytwarza atmosferę do pracy i szukania swoich rozwiązań w bezpiecznym środowisku. Ale jednocześnie ważne jest by student był konfrontowany - tak jak było dziś rano podczas spotkań indywidualnych. Konfrontowany z pytaniami i wymaganiami. W rozmowach ze studentami dowiedziałem się, że dla nich dużą trudnością jest dookreślenie werbalne tego, co robią. W momencie gdy funkcjonuje się już na rynku profesjonalnie, tego typu sprawy są raczej naturalne. Dla studenta nie jest to oczywiste, stąd obawy ale wiem, że bardzo dobrze sobie radzili. 

Jednak w przypadku tego typu spotkań warunki są wciąż bardzo sprzyjające. Pozwalają na spokojną rozmowę. To przestrzeń, która spełnia rolę inkubatora. 

Dokładnie. Uważam, że takie spotkania powinny odbywać się regularnie, bo jest to motywujące i inspirujące zarówno dla studentów jak i promotorów i producentów. 

Wróćmy na koniec do filmów festiwalowych. Na tę chwilę dało o sobie znać "Udomowienie" Sylwii Gaweł, które z końcem kwietnia miało swoją międzynarodową premierę na portugalskim  festiwalu Indielisboa. Jakie są plany festiwalowe na najbliższe miesiace. Wiem, że ASP blisko współpracuje z Agencją Promocji Filmów Krakowskiej Fundacji Filmowej.

Współpraca z krakowską fundacją jest wzorowa. Jestem bardzo zadowolony z tego wsparcia. Sam jako autor współpracuję z Fundacją i jest to zawsze ważne wsparcie. 
Jednocześnie w przypadku studentów to duża pomoc dla uczelni, która oddaje pod skrzydła fundacji filmy młode zdolne osoby. Akademia nie ma, przynajmniej na razie, komórki promocyjnej, dlatego współpraca z fundacją jest szczególnie ważna. 
Rzeczywiście film Sylwii Gaweł zdobywa sobie popularność. W najbliższym czasie będzie prezentowany na festiwalu Animator i T-mobile Nowe Horyzonty. Mam już sygnały o kolejnych planowanych zaproszeniach filmów za granicę ale jeszcze nieoficjalne. 
Z kolei film "Susza" Sary Divjak bierze udział w konkursie Światowego Festiwalu Filmów Animowanych w Zagrzebiu. W ubiegłym roku powstało wyjątkowo dużo dyplomów, oprócz wspomnianych, między innymi "Gdzie się podziały duchy" Łukasza Biernata, "Kwestia smaku" Alicji Rokickiej, "Nie rób scen" Pauliny Kapusty czy "Twoja ulubiona część ciała" Daniela Kordka. Teraz trzymam za nich kciuki. 

Z Robertem Sową rozmawiała Zofia Ścisłowska 

zdjęcie: Zofia Ścisłowska