SACRUM I PROFANUM - WYWIAD Z ANNĄ GAWLITĄ O "KRZYŻOKACH"

Rozmowa z Anną Gawlitą, której Krzyżoki zdobyły m.in. Złotą Żabę na EnergaCAMERIMAGE dla Tomasza Wolskiego za najlepsze zdjęcia w konkursie krótkich dokumentów. Wywiad przeprowadziła Dagmara Romanowska dla Magazynu Filmowego.

Sądzę, że powinnyśmy wyjaśnić, czym są Krzyżoki?

To zwyczaj kultywowany w mojej rodzinnej wsi Sternalice pod Opolem. W Niedzielę Wielkanocną gospodarze zabierają ze sobą figurę Chrystusa Zmartwychwstałego i wyruszają w konną pielgrzymkę wzdłuż granic wioski. Modlą się o dobre zbiory i łaskę pańską. Sacrum miesza się tu jednak z profanum – zakrapianymi alkoholem bachanaliami. Obserwowałam ten zwyczaj od dziecka i długo budził on mój sprzeciw. Nie rozumiałam, jak można najpierw się modlić, a potem pić. Chyba dlatego powstał ten film.

Dziś już chyba inaczej oceniasz ten rytuał?

Dojrzałam do tego, żeby zaakceptować łączenie pewnych sprzeczności – to część naszej natury. Mam nadzieję, że nie ma w Krzyżokach niczego krzywdzącego dla ich uczestników. Wywodzę się ze Sternalic, mam tam dalej rodzinę. Tam są moje korzenie, tam ukształtowała się moja tożsamość i wartości, z których jestem dumna. Dziś to nowoczesna wieś z uprzemysłowionymi gospodarstwami. Konie dawno temu zastąpione zostały maszynami. A jednak społeczność dba o to, żeby Krzyżoki kontynuować. Prowadzona jest kronika kolejnych pielgrzymek, a na ich czas konie wypożyczane są ze stadnin. Mieszkańcy są z tej tradycji niezwykle dumni. Jest dla nich ważna, a przez to również dla mnie.

Twój film ma niezwykłą formę. To bardziej impresja, która działa na zmysły i wymyka się temu, co racjonalne...

Od początku wiedziałam, że nie może to być film reportażowy, etnograficzny, ale musi posiadać bohatera zbiorowego i koncentrować się na rytuale. Forma bez dialogów, blisko zwierząt i ludzi długo we mnie dojrzewała. Była wyzwaniem realizacyjnym. Pielgrzymkę filmowaliśmy przez cztery lata – za każdym razem próbując czegoś nowego. Tomek Wolski, autor zdjęć, przetestował w tym czasie różny sprzęt, kamery i obiektywy. Za każdym razem wspierali nas inni operatorzy – Adam Palenta, Paweł Chorzępa i Piotr Stasik – z których każdy wniósł coś swojego. Ostatecznego efektu nie udałoby się osiągnąć bez muzyki Michała Górczyńskiego i udźwiękowienia Marcina Lenarczyka.

I bez decyzji o czarno-białych zdjęciach?

Podyktowana była zarówno względami artystycznymi – chęcią pewnego wyłą-czenia czasowego akcji, nawiązania do szkoły polskiej, jak i technicznymi. Krzyżoki związane są z ruchomym świętem, więc za każdym razem odbywały się o nieco innej porze roku – raz wczesną, raz późną wiosną. Różne kamery dawały też inny efekt. Gdybyśmy przedstawili to wszystko w kolorze, na ekranie zapanowałby przyrodniczy chaos.

Na co dzień pracujesz jako producentka. Będziesz jeszcze reżyserować?

A z wykształcenia jestem prawnikiem, ale zaraz po zdaniu egzaminu radcowskiego stwierdziłam, że kino jest mi o wiele bliż-sze. Wtedy też swoje pierwsze filmy zaczął realizować Tomek Wolski, który jest także moim partnerem życiowym. Potrzebował wsparcia produkcyjnego i merytorycznego, w czym świetnie się poczułam. Robienie filmu z poziomu reżyserskiego jest dla mnie jeszcze jedną przestrzenią, w której przebywanie bardzo mi się podoba. Mam już pomysły na kolejne filmy, ale najpierw muszę domknąć projekty producenckie, w tym pełnometrażową fabułę. Ale tak, chcę dalej równocześnie produkować i reżyserować. I to rzeczy, które wymykają się prostej kategoryzacji.

Rozmawiała: Dagmara Romanowska

źródło: „Magazyn Filmowy” nr 2 (90)/luty 2019 -  https://www.sfp.org.pl/magazyn_filmowy